Pan Kazimierz (imię na prośbę zainteresowanego zostało zmienione) z wieżowca przy ulicy Mickiewicza jest wściekły. Sąsiedzi pana Kazimierza - jak twierdzi - też są wściekli. Bo nie mogą spać.
- Jak tu się wyspać i wstać rano do pracy, jeśli o czwartej nad ranem przemieszcza się naszą ulicą cała wataha pijanych, którzy ryczą? - pyta retorycznie.
Rzeczywiście ze spaniem w takich okolicznościach problem może być, szczególnie latem przy otwartych oknach. W każdym razie pana Kazimierza szlag trafiał od dawna, wreszcie się zawziął i choć już zima, napisał protest. Zebrał podpisy i wysłał do prezydenta Skierniewic.
- Wcześniej, jak coś się działo, dzwoniliśmy na policję, ale zanim przyjechali, to towarzystwo najczęściej już się rozeszło. Interwencje nie przynoszą spodziewanych efektów, tuż po odjeździe patrolu sytuacja wraca do normy. A w czasie rozmów z patrolami słyszeliśmy nawet, jak policjanci się dziwili, że tyle lat wytrzymujemy. I poradzili, by napisać do urzędu. Zwróciliśmy się więc z prośbą do pana prezydenta o położenie kresu tym sytuacjom oraz wyegzekwowanie godzin działalności lokalu, to jest od 16 do 22 - wyjaśnia.
Wydział spraw społecznych przeprowadził postępowanie wyjaśniające. Urzędnicy w porozumieniu z dzielnicowym ustalili, że mieszkańcy bloków przy Mickiewicza interweniowali na policji wielokrotnie. W kilku przypadkach zakłócających spokój wylegitymowano i pouczono. Nikogo nie zatrzymano ani nie ukarano. Poza tym "właściciele pizzerii Drugi Dom nie potwierdzają, aby to klienci ich lokalu wszczynali burdy i awantury na ulicy Mickiewicza".
Była to jedyna skarga na zakłócanie ładu i porządku publicznego w związku ze sprzedażą alkoholu, jaka w tym roku wpłynęła do urzędu miasta. - Nie zostało wszczęte postępowanie administracyjne o cofnięcie koncesji z braku wystarczających i niezbitych dowodów w sprawie - mówi Anna Wolińska, rzecznik UM.
- My tylko możemy przypuszczać, że to są klienci Drugiego Domu - jasno stawia sprawę Artur Bisingier, rzecznik policji.
Właściciel lokalu jest za granicą. Z kolei od jego pracownika usłyszeliśmy zapewnienie, że szukane jest "mądre rozwiązanie tej sytuacji".
- U nas nic się nie dzieje, na naszym placu też nie, a na to, co między blokami, nie mamy wpływu. Możemy jednak prosić wychodzących gości o spokojny powrót do domów, szykujemy się też do założenia monitoringu. Zależy nam na tym, żeby wszystko było OK - stwierdził nasz rozmówca.
Tymczasem według pana Jana, mieszkańca jednego z pobliskich bloków, problemu nie ma. - To jeden z ostatnich lokali w mieście, gdzie można się pobawić przy muzyce i widać komuś zależy na jego zamknięciu - uważa.
Z kolei mężczyzna, świętujący pod osiedlowym sklepem swoje 52. urodziny twierdzi, że "młodzież ma prawo się wyszumieć" i on Drugi Dom popiera. - Bo ludziom to już wszystko przeszkadza, nawet jak piwo pod sklepem piję. A to przecież napój chłodzący - zauważa przytomnie.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?