W obu przypadkach – jak twierdzą mieszkańcy – poszło o tę samą dziewczynę, uczennicę trzeciej klasy gimnazjum w Bolimowie. Postępowanie w tej sprawie prowadzi skierniewicka prokuratura. Na razie biegły ustala skasowane treści w telefonie komórkowym należącym do zmarłego Dominika. Ma być to klucz do wyjaśnienia, dlaczego chłopiec targnął się na życie.
•••
Rodzice Sebastiana, który przebywa w szpitalu, twierdzą, że nie odpuszczą sprawy. - Bo często zamiata się je pod dywan, każdy uważa, że to nie jego sprawa - mówi Sławomir Gostyński. - A w tym przypadku jeden młody człowiek nie żyje, a drugi jest na granicy życia i śmierci. Nie wiadomo, czy mój syn przeżyje.
W okresie nastu lat młodzi ludzie często "mają chłopaka" lub "dziewczynę", często zdarzają się również rozłąki czy zdrady, ale w zdecydowanej większości przypadków nie kończą się one tragicznie.
Co sprawiło, że tym razem było inaczej? Najbliżsi tego nie wiedzą.
Kurabka w gminie Bolimów. To tu, wraz z z matką i siostrą oraz jej rodziną, mieszkał 16-letni Dominik. Matka dorabia, nie ma jej akurat w domu. Siostra nie chce rozmawiać. - To wszystko jest za świeże, sami nie wiemy, o co poszło i na czym stoimy - mówi kobieta. - Dajmy czas policji.
Sąsiedzi są tragedią wstrząśnięci. Dominik dwa dni przed śmiercią biegał ze znajomymi po podwórku, rzucali się śnieżkami. Nic nie wskazywało, by mógł mieć samobójcze myśli.
- To był naprawdę grzeczny i spokojny chłopiec, przystojny, rosły - mówi jeden z sąsiadów. - Szkoda dzieciaka.
16-latek prawdopodobnie pozostawił list - że nikogo nie obwinia za swoją śmierć, i że jest to jego samodzielna decyzja. Ponoć nie mógł się pogodzić z samobójczą próbą Sebastiana. 16 stycznia, w środę, zarzucił sobie pętlę na szyję. Znalazła go siostra, na tyłach domu.
•••
Dziesięć dni wcześniej, 6 stycznia, w święto Trzech Króli, pętlę na szyję zarzucił sobie jego kolega Sebastian.
- Wieczorem patrzę, a w szopie pali się światło - mówi matka Sebastiana. - Mówię do córki "idź i zgaś". Poszła, za chwilę usłyszeliśmy krzyk. Rodzice twierdzą, że karetka pogotowia jechała około... 40 minut.
Sławomir Gostyński do tej pory nie może się dopytać, skąd wyruszyła. Dyspozytorkę popędzał z pięć razy. Karetka chciała zawieźć niedoszłego samobójcę do Skierniewic, ale już w drodze okazało się, że w szpitalu nie ma miejsca. Skręcili na Łowicz.
Co się tego dnia stało?
- Sebastian dwa lata chodził z Anią (imię zmienione) - opowiadają Gostyńscy. - Wielka miłość. Ale już w Wigilię Ania coś kręciła, że gości ma, że nie może się z nim spotkać. Noc sylwestrową syn spędził z nami. Było sporo gości, bawiliśmy się super. Nic nie było po nim widać, że coś jest nie tak - podkreślają.
W feralną niedzielę, 6 stycznia, dziewczyna przyszła do Sebastiana i powiedziała, że zrywa z nim znajomość. Sylwestra miała już spędzić z innym chłopakiem, właśnie z Dominikiem. - Nas nie było wtedy w domu, ale starsze dzieci opowiadały, że Sebastian dostał białej gorączki: krzyczał, wymiotował, płakał, że nie zasługuje, by Ania go zdradziła - opowiadają rodzice Sebastiana. - Gdy przyjechaliśmy, uspokoił się. A wieczorem poszedł się powiesić... - ciągną opowieść.
Po tym zdarzeniu rozeźleni koledzy Sebastiana zaczęli grozić, być może także w formie sms-owej, Dominikowi. Faktem jest, że chłopiec przez tydzień nie pojawiał się w szkole.
- Poszliśmy do dyrektor gimnazjum i powiedzieliśmy o całej sprawie - mówi Sławomir Gostyński, który ma żal do dyrekcji, że nie podjęła natychmiastowych działań. - Zamiast od razu pojechać do Dominika, przedstawiciel szkoły był tam dopiero w środę. Tę, w którą chłopak się powiesił. Za późno.
•••
Dyrektor gimnazjum Agnieszka Osicka nie chce z nami rozmawiać. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że po tragedii uczniowie zostali objęci opieką psychologiczną przez psychologów z Powiatowej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Skierniewicach - ucina rozmowę.
W poradni usłyszeliśmy, że "panie psycholog wyjechały w teren".
Bardziej rozmowny jest Stanisław Linart, wójt gminy Bolimów. Podkreśla, że w tej sprawie szkoła zrobiła wszystko, co mogła. Z informacji uzyskanych od dyrekcji wynika, że 16-letni Dominik już rok wcześniej był skierowany na badania do poradni, a szkoła dostosowała się do jej zaleceń. Przez ostatni rok Dominik był objęty indywidualną pomocą psychologiczno-pedagogiczną. Dyrekcja była w ścisłym kontakcie z jego matką, której również proponowano pomoc. Nie skorzystała z niej.
- Już po tragedii w klasach były przeprowadzone pogadanki z wychowawcami, kilka razy byli u nas psychologowie z Powiatowej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, prowadzili indywidualne rozmowy z uczniami - wylicza Stanisław Linart. - W poradni został też uruchomiony dyżur lekarza-psychiatry, młodzież mogła w każdej chwili podjechać. Wczoraj odbyło się spotkanie z rodzicami, w którym uczestniczyli psychologowie. Organizujemy też spotkanie z Mariuszem Jędrzejko, szefem Mazowieckiego Centrum Profilaktyki Uzależnień.
Sławomir Gostyński nie jest przekonany co do słów wójta. - Z tego, co wiem, ta pomoc psychologiczna wcale
tak dobrze nie wyglądała - mówi. - Pomoc to mamy bardzo dużą ze strony szkoły Sebastiana w Łowiczu - nie ma dnia, by nauczyciele nie kontaktowali się z nami dopytując, jak syn się czuje.
•••
W 2009 roku popełnił samobójstwo uczeń tego samego gimnazjum.
- Podobna "fala" miała miejsce kilka lat temu w gimnazjum w Godzianowie - przypomina Mirosława Nowacka, kierownik skierniewickiej delegatury Kuratorium Oświaty w Łodzi. - Doszło tam do jednego samobójstwa i kilku prób.
Czy na takie szkoły mamy większe baczenie? Wysyłamy zapytania do dyrektorów, interesujemy się, czy uczniowie mają zapewnioną opiekę psychologiczną. Jeśli tak, a dodatkowo policja nie ustaliła, że powodem targnięcia się na życie mogą być konflikty w szkole, to nie mamy podstaw do jakichkolwiek interwencji. Rodzice zawsze mogą zgłaszać do nas swoje uwagi, także anonimowo - dodaje Mirosława Nowacka. - Przeprowadzamy tzw. ewaluacje. To możliwość anonimowego wypowiedzenia się przez rodziców. W gimnazjum w Bolimowie przeprowadziliśmy ją w styczniu 2012 roku. Rodzice, pytani o bezpieczeństwo w szkole, nie mieli żadnych uwag.
•••
Pozostaje pytanie, co z 15-letnią Anią, która znalazła się w bardzo trudnej sytuacji.
Czy nastolatka ją udźwignie? Nie ulega wątpliwości, że uczennica będzie poddana ostracyzmowi części rówieśników.
Wójt Stanisław Linart zapewnia, że i w tym przypadku szkoła postawiła się na wysokości zadania - jest w stałym kontakcie z matką uczennicy, a dziewczyna znajduje się pod opieką psychologa. W środę, po dłuższej przerwie, pojawiła się w szkole.
- Uważam, że zbyt często zrzuca się w takich przypadkach winę na szkołę - kwituje wójt Bolimowa.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?