Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy akcja Książka za pieniążka wypaliła? Dzieci nadal noszą ciężkie tornistry

Agnieszka Kubik
Oddane przez uczniów podręczniki od dawna są już w szkołach. Wystarczy zacząć je używać na zajęciach
Oddane przez uczniów podręczniki od dawna są już w szkołach. Wystarczy zacząć je używać na zajęciach Edyta Cieślak
Czy akcja "Książka za pieniążka" wypaliła? Dzieci nadal noszą bardzo ciężkie tornistry, a oddane przez nich podręczniki leżą nieużywane. Mimo to coś jednak zaczyna się zmieniać

Do ideału jeszcze daleko mimo, że wszyscy mają dobrą wolę, a dzieciaki bardzo chętnie oddają swoje książki w zamian za pieniążek do kina. To sprawia, że podręczników w szkołach jest już sporo, ale tornistry nadal są ciężkie. Co zatem szwankuje? Najbardziej chyba komunikacja na linii nauczyciel-uczeń-rodzic. I jeszcze parę innych rzeczy.

Akcja redakcji "ITS" oraz urzędu miasta przebiegająca pod hasłem "Książka za pieniążka", której celem są lżejsze tornistry, została zainicjowana dwa lata temu. Pierwszy rok to "pierwsze koty za płoty". W drugim roku rodzice oczekują już jednak konkretnych efektów. Tych jednak nie ma. - Moja córka chodzi do piątej klasy w SP nr 5 - mówi pani Anna. - W poniedziałki ma tak ciężki tornister, że jak po szkole idzie do babci, gdzie zjada obiad, to wraca do domu bez plecaka, bo za ciężko. Po pracy muszę jechać po niego autem. Zważyłam go, ważył 6 kilo. Pytam, czy nie może "zapomnieć" jakiejś książki. Czasem wyjmuje religię czy język polski, ale w następnym tygodniu płacze, że nie może ciągle "zapominać", bo dostanie w końcu uwagę. Zwróciłam na to uwagę wychowawcy klasy, ale bez efektu - dodaje.

Podpytaliśmy kilku rodziców, czy tornistry ich dzieci są ciężkie i jak jest realizowana w ich szkołach akcja "Książka za pieniążka". Odpowiedź była zgodna: plecaki są zdecydowanie za ciężkie, a akcja idzie bardzo opornie. - Podnosiliśmy nawet tę kwestię na Radzie Rodziców - mówi jedna z mam dzieci uczących się w SP nr 4. - Warto uświadomić, niezależnie nawet od akcji, że niepotrzebne podręczniki, gdzieś tam pochowane w domach, można przynieść do szkoły. Niech służą dzieciom biedniejszym czy zapominalskim.

Ciężkie tornistry noszą też uczniowie innych skierniewickich szkół.
- Moja córka chodzi teraz do szóstej klasy, więc tornister jest nieco lżejszy niż rok wcześniej - mówi mama uczennicy z SP nr 7.
- Nie słyszałam, by któryś z nauczycieli powiedział, by nie przynosić następnego dnia jakiegoś podręcznika. Córka twierdzi też, że nauczyciele nie są zadowoleni, gdy na ławce jest tylko jedna książka. Nosi więc wszystko. - Moje córki chodzą do klasy trzeciej - mówi inna z mam uczennic z tej szkoły. - Obie noszą ciężkie plecaki. Zamierzamy poruszyć ten problem na forum szkoły. Ale są też inne głosy. - Syn woli nosić ciężki plecak niż pożyczać - mówi mama ucznia z SP nr 4. - Angielski ma na przykład dwa razy w tygodniu, a książkę nosi cały tydzień. Tłumaczenie nie pomaga, muszę więc sama robić mu rewolucję w tornistrze.

Tyle rodzice. Co na to dyrektorzy? Twierdzą, że winni ciężkich plecaków nie są tylko - jakby się mogło wydawać - nauczyciele i ich niewłaściwa organizacja pracy, ale też sami rodzice.
- Zatrzymałam na przerwie uczennicę, która aż się przechylała od ciężkiego tornistra - mówi Zofia Rzankowska, dyrektor Zespołu Szkół Integracyjnych. - Rodzice uprzedzali nas, że dziewczynka nie może nosić ciężarów. Poszłam więc z nią do klasy. A nauczyciel pyta ją: po co brałaś ten podręcznik, skoro omawiamy lekturę i parę razy powtarzałam, że nie trzeba go przynosić? To nie była więc wina nauczyciela. Czasem widzę, jak dzieci przynoszą półlitrową butelkę wody, segregator z kartkami, dwa piórniki, pojemnik na kanapki i parę innych niepotrzebnych rzeczy. Bardzo pilnuję, by moje dziecko nie miało ciężkiego tornistra, proszę, by umówiło się z kolegą, kto przynosi matematykę, a kto język polski. Całkowicie wystarczy, gdy na ławce będzie jedna książka. Jeśli nauczyciel uważa, że tak być nie powinno, to moja w tym głowa, by zmienił zdanie.

Dyrektor Rzankowska twierdzi, że akcja, choć pomału, ale rozwija się. Nauczyciele kompletują książki, część już z nich na lekcjach korzysta. - Mamy np. cały komplet podręczników z plastyki czy muzyki - mówi. - Wystarczy właściwa komunikacja: nauczyciel powinien ciągle przypominać, a rodzic regularnie sprawdzać tornister.

Podobnie uważa Paweł Koźbiał, dyrektor SP nr 2. - Uważam, że tej akcji nie można ujednolicać - mówi. - Nauczyciele we własnym zakresie powinni tak zorganizować zajęcia, by uczniowie nie musieli przynosić całego kompletu. Ja też prowadzę lekcje i uważam, że jeden podręcznik na ławce całkowicie wystarcza. Utrudniać akcję może natomiast fakt, że jest wprowadzana nowa podstawa programowa i np. w przyszłym roku wszyscy uczniowie klasy IV będą musieli kupić nowe podręczniki.

Pocieszeniem dla pani Anny, matki uczennicy SP nr 5 jest to, że najbliższe spotkanie Rady Rodziców tej szkoły w całości będzie poświęcone zbyt ciężkim tornistrom. - Coś z tym trzeba wreszcie zrobić - mówi Leszek Jek, przewodniczący Rady Rodziców ZSSO i radny miejski.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto