Były ministrant ze Skierniewic okradał własną parafię. Wpadł na gorącym uczynku

W połowie lipca do skierniewickich policjantów doszły informacje o pieniądzach znikających z sejfu w jednej ze skierniewickich plebanii.

- Proboszcz oraz zakrystanin zauważyli, że z niedzielnej zbiórki na tzw. tacę, która składana była w sejfie, znikały pieniądze. Sejf jednak nie miał na powierzchni żadnych uszkodzeń, podobnie, jak drzwi do świątyni – informuje Justyna Florczak-Mikina, oficer prasowy KMP w Skierniewicach.

Od czerwca parafia stała się biedniejsza o około 7000 złotych. Przeprowadzone na miejscu dochodzenie nie wykazało żadnych śladów włamania do sejfu. Nie wyglądało również na to, aby ktoś włamał się do samej świątyni. Policjanci doszli do wniosku, że kradzieży musiał dokonywać ktoś, kto znał rozkład kościelnych pomieszczeń, orientował się w panujących w świątyni zwyczajach, a do tego miał klucze do drzwi i sejfu. Podejrzenia padły na byłego ministranta, który jeszcze niedawno usługiwał do mszy. Postanowili poczekać.

Cierpliwość popłaciła i w minioną niedzielę, 26 lipca, około godziny 22.00 zatrzymali na gorącym uczynku 21-letniego mężczyznę, który używając podrobionych kluczy znów chciał dostać się do przykościelnej zakrystii. Włamywacza zatrzymano, a następnego dnia przeszukano jego miejsce zamieszkania. Znaleziono tam 9000 złotych w gotówce oraz krzyże, kielichy i monstrancje.

- W poniedziałek 21-letni mieszkaniec powiatu sochaczewskiego usłyszał zarzuty dotyczące przynajmniej 13 kradzieży z włamaniem, które spowodowały straty bliskie 7000 złotych – słyszymy w KMP Skierniewice.

Mężczyzna przyznał się do włamań i opowiedział policjantom, w jaki sposób działał. Grozi mu nawet do 10 lat pozbawienia wolności.