Przez cztery tygodnie na przełomie lipca i sierpnia 2010 roku starsi, samotni mieszkańcy podskierniewickich wsi byli terroryzowani przez nieuchwytnego bandytę. Przychodził nocą, bił i okradał, nie gardząc nawet kawałkiem kiełbasy. W połowie stycznia tego roku do łódzkiego Sądu Okręgowego trafił akt oskarżenia przeciwko 54-letniemu mężczyźnie.
W poniedziałek, 26 lipca 2010 roku do mieszkania w Samicach wszedł przez otwarte okno zamaskowany kominiarką mężczyzna. Wziął leżący na stole nóż i grożąc 76-letniej gospodyni, zażądał pieniędzy. Zastraszona kobieta oddała zbójowi 110 zł. Ten zajrzał jeszcze do lodówki, wyjął żywność i uciekł. Tydzień wcześniej w podobny sposób - włażąc przez okno - okradziono samotne mieszkanki Rudy i Pamiętnej. Złodziej również plądrował lodówki, w drugiej z tych miejscowości nie zawahał się pobić kobiety kulą ortopedyczną.
Skierniewiccy policjanci uznali, że to "bandzior seryjny" i typowali, że do kolejnego napadu może dość w kolejny weekend - ten jednak okazał się spokojny. Tymczasem napastnik odczekał tydzień i w nocy z 7 na 8 sierpnia uderzył w Bolimowskiej Wsi.
- Nie mogłam wtedy zasnąć i tak około pierwszej w nocy wstałam z łóżka. Nie zapalając światła przechodziłam z pokoju do kuchni, a wtedy ktoś złapał mnie za twarz i rzucił z powrotem na wersalkę pod ścianą. K.., nie krzycz!, usłyszałam - 75-letnia pani Janina przeżyła chwile grozy. Bandzior, w kominiarce na głowie i w rękawiczkach, do budynku dostał się przez uchylone okienko w kuchni. Wcześniej od sąsiadów przyniósł ogrodowy fotel, po którym się wdrapał. Wyłamał metalowy pręt zabezpieczający, przecisnął się przez wąski otwór i po stole zszedł na podłogę. - Milcz, k.., nie krzycz! Zamknij mordę! Gdzie masz k... pieniądze! - krzyczał, a potem zaatakował.
Bił po ciele, usiłował skrępować narzutą, dusił poduszką. Kobieta oddała mu portmonetkę, w której było 77 złotych. Potem, przyświecając sobie latarką, bandzior przeszedł do malutkiego pomieszczenia służącego za kuchnię, otworzył lodówkę i wziął ponad pół kilograma łopatki oraz pieczeń rzymską. Policja przyjechała około piątej nad ranem, zawiadomiona o napadzie przez sąsiadów.
Funkcjonariusze przyjęli, że wszystkich czterech napadów mógł dokonać ten sam mężczyzna. - Jest wiele zbieżności: wybiera osoby samotne, wchodzi w nocy przez okno, ma kominiarkę i zabiera jedzenie z lodówki - wyliczał pracownik dochodzeniówki. W połowie września tego samego roku bandzior uderzył po raz ostatni, tym razem w powiecie żyrardowskim. I miał mniej szczęścia, bo został złapany w trakcie napadu.
- Był to 54-letni Wiesław K., bez stałego miejsca zamieszkania. Ślady biologiczne wskazały na jego udział podczas jednego z napadów koło Skierniewic - mówi Artur Bisingier, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Skierniewicach. - Od chwili jego zatrzymania napady ustały - dodaje.
Mężczyzna nie potwierdził tych podejrzeń. Właściwie to policjanci nawet nie nawiązali z nim kontaktu, ponieważ zatrzymany zamknął się w sobie. O jego winie orzeknie łódzki sąd.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?