Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Awantura o bobry, czyli medialna burza po lapsusie ministra

Marcin Niklewicz
Marcin Niklewicz
Wypowiedź ministra rolnictwa wywołała burzę w mediach
Wypowiedź ministra rolnictwa wywołała burzę w mediach glogow.naszemiasto.pl
Pomysł wpisania bobrów na nieistniejącą listę zwierząt jadalnych, nagłośniony przez część mediów, wywołał oburzenie opinii publicznej. Swoje przejęzyczenie prostował już minister rolnictwa, nastroje studził też rzecznik rządu. Tymczasem w cieniu medialnej burzy umyka rzeczywisty problem z bobrami.

Zaczęło się od niefortunnej wypowiedzi ministra Krzysztofa Ardanowskiego, który podczas odbywającej się pod koniec maja w Sejmie konferencji „Rola Izb Rolniczych w kształtowaniu i realizacji polityki rolnej państwa” mówił o uznaniu bobrów i żubrów jako zwierząt jadalnych, a nawet o wpisaniu obu gatunków na „listę zwierząt jadalnych”. Żartem już dodawał o rzekomych właściwościach płetwy bobra jako afrodyzjaku, o czym wiedza miałaby zachęcić myśliwych do polowań na te zwierzęta.

Niefortunną wypowiedź podchwyciły i nagłośniły media. W sieci zawrzało, zaroiło się od nieprzychylnych politykowi i całemu jego ugrupowaniu komentarzy. Jeśli histeria nie osiągnęła rozmiarów tej sprzed kilku miesięcy, kiedy protest w „obronie dzików” wyprowadził obywateli oraz polityków opozycji na ulice stolicy, to chyba tylko z powodu sezonu majówkowego, panujących tropikalnych upałów oraz dementi ze strony przedstawicieli rządu.

- Prowadzę rozmowy z ministrem środowiska, by pod oczywiście pełną kontrolą - podobnie jak to dotyczy innych gatunków - przekwalifikować bobra, wprowadzić go na listę zwierząt łownych. Czyli takich, na które pod określonymi rygorami przyrodniczymi również będzie można polować - mówił w piątek minister Ardanowski.

- Nie przewidujemy żadnych zmian w zakresie odstrzału bobrów - zapewniał dzień później rzecznik rządu Piotr Mueller.

Temat bobrów pojawił się na majowej konferencji w związku ze szkodami, jakie powodują te zwierzęta. Choć w XIX wieku bobry niemal zupełnie wyginęły, rozpoczęte w 1949 r. i prowadzone do dziś kolejne reintrodukcje tego gatunku sprawiły, że obecnie w całej Polsce ich liczebność szacuje się na 100 tys. sztuk. Ich działalność (budowa tam i żeremi) wywiera znaczący wpływ na środowisko, a szkody dotykają m.in. gospodarki rolnej i leśnej - podtapiane są uprawy i gospodarstwa, niszczone rowy melioracyjne i wały przeciwpowodziowe.

- W ubiegłym roku wpłynęło do nas 535 wniosków o odszkodowanie. Wypłaciliśmy w sumie prawie 1 mln 796 tys. zł - informuje Magdalena Tazbir, rzeczniczka Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Łodzi.

W Polsce bobry objęte są częściową ochroną gatunkową. Odstrzał jest dopuszczalny po uzyskaniu zgody regionalnego dyrektora ochrony środowiska. Jednak myśliwi niechętnie polują na bobry.

- W ostatnich trzech latach przydzielono nam 30 odstrzałów, odstrzelono tylko jedną sztukę - informuje Henryk Florczak, rzecznik okręgu skierniewickiego Polskiego Związku Łowieckiego.

Jak wyjaśnia, przyczyną jest trudność w podejściu bobrów i późniejszym odłowieniu. I „kulinarna” zachęta ministra raczej tego nie zmieni.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto