Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

40 litrów wody na metr zrobiło swoje - Skierniewice po ulewie

Roman Bednarek, Tomasz Imiński
Skutki ulewy na ul. Widok
Skutki ulewy na ul. Widok Archiwum
Takiego oberwania chmury skierniewiczanie dawno nie doświadczyli - wielu mieszkańców miasta i okolicznych wsi spędziło Wielkanoc, walcząc z żywiołem, zalewającym prywatne posesje i obiekty użyteczności publicznej. Na szczęście straty nie były wielkie.

Po nawałnicy, która nawiedziła Skierniewice pierwszego dnia świąt, miasto przez jakiś czas było sparaliżowane - na osiedlu Widok, gdzie spadło najwięcej wody, większość ulic była nieprzejezdna, ponieważ koła aut tonęły w rwących strumieniach. Woda zalała prywatne posesje, wdzierając się do piwnic, garaży i mieszkań, a także budynki użyteczności publicznej. Nic dziwnego - w ciągu godziny na metr kwadratowy powierzchni spadło 40 litrów wody.

- Pracownicy Wod-Kanu w niedzielę do późnej nocy sprawdzali sieć kanalizacji miejskiej. Okazało się, że przewody nie były pozapychane, lecz nie mogły po prostu przyjąć w krótkim czasie takiej ilości wody - tłumaczy Jan Potrzebowski, dyrektor Wod-Kan.

Janusz Pastusiak, prezes spółki Wod-Kan przyznał, że problemy z odprowadzaniem wody na osiedlu Widok miały związek z przerwą w pracy pobliskiej przepompowni. - Urządzenia stały, by nie było prądu - mówi prezes Pastusiak. - Podjąłem już decyzję, że w najbliższych miesiącach we wszystkich większych przepompowniach w mieście staną agregaty prądotwórcze.

Strażacy mieli w niedzielę pełne ręce roboty. Jak poinformował Mariusz Wielgosz - rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Skierniewicach - 38 razy wyjeżdżali, aby pomagać mieszkańcom podtopionych budynków. W akcjach brały również udział niemal wszystkie jednostki OSP z powiatu skierniewickiego. Zaangażowanych w nie było 11 wozów bojowych i około setki druhów.

Ulewa w Skierniewicach (nowe zdjęcia)

- Ucierpiały głównie prywatne posesje, ale zalaniu uległy również obiekty użyteczności publicznej - relacjonuje Mariusz Wielgosz. Personel podtopionego Gimnazjum nr 1 w Skierniewicach w drugi dzień świąt od rana wziął się za usuwanie skutków powodzi.

- Trudno w tym przypadku mówić o stratach. Pozostały wilgotne ściany, które suszymy, wietrząc pomieszczenia - mówi Anna Biernat, wicedyrektor szkoły. - W zalanych piwnicach przechowywaliśmy jedynie stare ławki, które i tak przeznaczone były do wyrzucenia.

Zamokło jedynie kilkanaście par butów na zmianę, które uczniowie - zamiast zawiesić w workach - zostawili na podłodze szatni.
- Ale nie zniszczyły się, wystarczy je wysuszyć, oczyścić i będą się nadawały do użytku - zapewnia Anna Biernat.

Częściowo do zalania gimnazjum przyczynił się fragment starego kanału ciepłowniczego.
- Między innymi przez ten kanał woda dostała się do wnętrza szkoły. Postaramy się wymienić go jak najszybciej, aby w przyszłości nie dochodziło do takich sytuacji - zapewnia Jan Woźniak, prezes Energetyki Cieplnej.

Chyba największe straty poniosła pływalnia Nawa, gdzie ciśnienie wód gruntowych wybrzuszyło podłogę siłowni.
- Gdy podłoga wróciła na swoje miejsce po tym, jak odpompowaliśmy wodę, okazało się, że betonowa wylewka popękała i nadaje się do wymiany - stwierdził Tomasz Przybysz, prezes pływalni. - Czekamy na rzeczoznawcę z firmy ubezpieczeniowej, aby oszacował straty. Mam nadzieję, że ewentualne odszkodowanie pokryje koszty remontu, który zamierzamy przeprowadzić latem. Wtedy będzie przerwa technologiczna w ciepłowni, a my nie będziemy mieć dostawy ciepłej wody - wyjaśnia. - Trzeba będzie wówczas wymienić betonową wylewkę i sprawdzić izolację budynku.
Zdaniem prezesa, do czasu remontu siłownia może funkcjonować, wystarczy jedynie zmienić wykładzinę na podłodze.

Dlaczego w Skierniewicach nie zbudowano kanalizacji burzowej

Woda dostała się również do Zespołu Szkół Integracyjnych na osiedlu Widok....
- Skutki powodzi pracownicy szkoły usuwali od samego rana w lany poniedziałek i w tej chwili szkoła może normalnie funkcjonować - informowała w środę Zofia Rzankowska, dyrektor szkoły. - Zamokły nieco ściany, podtopione zostały gabinety do pracy indywidualnej z uczniami i chwilowo nie możemy z nich korzystać. Najbardziej obawialiśmy się o salę światła, wyposażoną w specjalistyczny sprzęt. Urządzenia nieco zamokły, ale - na szczęście - nie uległy zniszczeniu.

Jak twierdzi dyrektor Rzankowska, sytuacja nie była na tyle groźna, aby musieli interweniować strażacy.
- Gdzie indziej było wiele do zrobienia, więc nie domagaliśmy się pomocy i sami opanowaliśmy sytuację - podkreśla.

Trudną sytuację mieli mieszkańcy Dębowej Góry, gdzie woda zalała wiele posesji.
- Do jednego z domów woda na pewno by się dostała, ale drzwi były na tyle szczelne, że nie wlała się do środka. W innym natomiast wszystko było zmoczone wewnątrz, ale to dlatego, że dach zaczął przeciekać - mówi jeden z mieszkańców miejscowości.
Zniszczeni w Dębowej Górze uległ niedawno zbudowany tam most - woda go podmyła i zarwał się asfalt.

Nie wszystkim strażacy byli w stanie pomóc.
- Na ulicy Piekarskiej na jednej z posesji zebrało się ponad pół metra wody, która zalała też garaże. - Niestety, niewiele mogliśmy zrobić, ponieważ nie było gdzie odpompowywać wody - tłumaczy rzecznik PSP.

Próbowano wywozić wodę cysterną, ale to tylko nieznacznie poprawiło sytuację mieszkańców posesji.
Woda zalała również posesje przy ulicy Łódzkiej. Tam działali druhowie ze skierniewickiej OSP.
- Zaczęliśmy w niedzielę przed wieczorem i wypompowaliśmy wodę do trzeciej nad ranem - mówi jeden ze strażaków, biorących udział w akcji w tym rejonie miasta.
Zdaniem Mariusza Wielgosza, najtrudniejsza sytuacja była na ulicy Żwirowej i Napoleońskiej w Skierniewicach. Tam strażacy z OSP Skierniewice i PSP w poniedziałek do wieczora odpompowywali wodę z kilku zalanych posesji. Pojawił się tam też prezydent Leszek Trębski w towarzystwie swojego zastępcy Piotra Łyżenia.

Niedzielna ulewa pokazała, że stan urządzeń melioracyjnych w Skierniewicach jest w wielu miejscach fatalny. Zarośnięte rowy i zapchane przepusty nie były w stanie odprowadzać hektolitrów wody. Ta zalewała więc ulice i okoliczne posesje.

Jak się dowiedzieliśmy, już w niedzielę po zalanych ulicach miasta krążył patrol Straży Miejskiej wraz z wiceprezydentem Piotrem Łyżeniem. Strażnicy robili zdjęcia, które mają stać się materiałem dowodowym. Czy miasto będzie karać winnych?
- Rozważamy taką możliwość, ale decyzja jeszcze nie zapadła - przyznaje Violetta Karwat, rzecznik prasowy skierniewickiego magistratu. - Tu nie chodzi tylko o zasypane przepusty wodne. Okazało się, że niektórzy mieszkańcy nielegalnie podłączyli się do sieci kanalizacyjnej.

Pomysł ratusza nie wszystkim się podoba. - Miasto powinno najpierw samo uderzyć się w pierś i oczyścić to, co samo zaniedbało - uważa Dariusz Zieliński ze Skierniewic. - Weźmy na przykład ulicę Skłodowską. W ostatnich latach postał tam nowy asfalt i chodnik. Ale rów melioracyjny nie został całkowicie oczyszczony.
Zgodnie z prawem, za rowy melioracyjne biegnące tuż przy drogach odpowiada zarządca danej drogi, czyli - w przypadku Skierniewic - władze miasta. Natomiast mieszkańcy muszą dbać o przepusty.

- Moim zdaniem, zamiast karać ludzi, trzeba najpierw zlecić dokładny przegląd całej sieci - - mówi jeden z miejskich urzędników. - Potem wykonać naprawy tam, gdzie powinno to zrobić miasto. Zaś mieszkańcom nakazać udrożnienie tych urządzeń, za które oni sami odpowiadają. Jeśli ktoś będzie oporny, to dopiero wtedy go przykładnie ukarać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto