Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojskowy gulasz nie dla biedaków

Michał Wroński
Banki żywności nie otrzymają wsparcia od wojska
Banki żywności nie otrzymają wsparcia od wojska fot. Lucyna Nenow.
Mielonka, gulasz, konserwy warzywno-mięsne, pasztety, salceson saperski, konserwy rybne, chleb, cukier - wkrótce na rynek trafi 1800 ton żywności, której malejąca z każdym rokiem armia nie jest w stanie zjeść. Agencja Mienia Wojskowego rozpoczyna wyprzedaż rezerw aprowizacyjnych pod koniec lutego. Ale chociaż ceny tych produktów będą znacznie niższe od rynkowych, do domów pomocy społecznej nie trafi ani jedna puszka z wojskowym gulaszem.

Ośrodki pomagające biednym dopiero od nas dowiedziały się, że armia wyprzedaje żywność. Ale i tak nic to nie zmienia, bo nie są gotowe, by skorzystać z tanich wojskowych rezerw. Po pierwsze, mało który MOPS ma magazyn, gdzie można by przechowywać zapasy. Te nieliczne, które miałyby gdzie złożyć wojskowe puszki i worki z cukrem, nie mają pieniędzy na przywiezienie ich z Wrocławia - bo tam jest najbliższy oddział terenowy AMW. No i jeszcze jedno: większość ośrodków podpisała już umowy na zaopatrzenie w żywność w 2010 roku z prywatnymi firmami. Na wielkiej wyprzedaży taniego jedzenia zarobią więc prywatni przedsiębiorcy, którzy sprzedadzą wojskowe zapasy nam, i to pewnie ze sporym zyskiem. Wszystkie produkty będą zdatne do spożycia - Wojskowe Ośrodki Medycyny Prewencyjnej wydadzą im certyfikaty zdrowotne. A pieniądze, które AMW zarobi na tej wyprzedaży, zasilą Fundusz Modernizacji Sił Zbrojnych RP.


Wojskowymi zapasami głodni się nie najedzą

Za kilka tygodni rozpocznie się wielkie czyszczenie wojskowych magazynów z żywnością. W całym kraju armia zamierza się pozbyć 1800 ton różnego rodzaju produktów. Komu przypadną one w udziale? Na pewno nie najbardziej potrzebującym, choć tylko w naszym regionie na granicy ubóstwa żyje 13 procent mieszkańców, a co piątą rodzinę nie stać na zjedzenie pełnowartościowego posiłku (tzn. z mięsem lub rybą) choćby raz na dwa dni. Przedstawiciele gminnych ośrodków pomocy i Śląskiego Banku Żywności nie mają dość ani pieniędzy, ani wystarczającego zaplecza, by w wyścigu po towar konkurować z prywatnymi restauratorami.

Pozbywanie się przez wojsko żywności to efekt malejącej liczby etatów w armii. Dziś liczy ona niewiele ponad 100 tysięcy żołnierzy - jeszcze kilkanaście miesięcy temu była to liczba o 25 tysięcy wyższa. "Czyszczeniem" magazynów ze zbędnych zapasów zajmuje się Agencja Mienia Wojskowego. To właśnie w jej terenowych ośrodkach prowadzona będzie wyprzedaż konserw, wędlin, pieczywa, cukru, makaronu, ryżu, fasoli czy herbaty. Część produktów spożywczych trafi na przetarg, część kupić będzie można od ręki.

- Pierwsze przetargi odbędą się pod koniec lutego, reszta w marcu. Cen jeszcze nie możemy podać. Aktualnie trwa ich weryfikacja - mówi Maciej Macios z biura prasowego Agencji.

Biorąc pod uwagę śmiesznie niskie kwoty, za jakie AMW wyprzedaje wojskową odzież (kurtkę polową można dostać za niespełna 2 złote, a bluzę polarową za 10 złotych) można być jednak niemal pewnym, że oferta będzie atrakcyjna. Przedstawiciele Agencji zapewniają, że wszystkie produkty przed wystawieniem na sprzedaż otrzymają certyfikaty z Wojskowego Ośrodka Medycyny Prewencyjnej.
- Nie mamy pieniędzy na to, aby kupić i rozdać żywność, a kupno i późniejsza sprzedaż jest sprzeczna z ideą banku żywności. Możemy pozyskiwać produkty od sponsorów wyłącznie bezpłatnie. Gdyby armia zdecydowała się przekazać te produkty, to na pewno byśmy skorzystali - powiedział nam Janusz Szczęśniewski, prezes Śląskiego Banku Żywności.

Przeprowadziliśmy więc telefoniczną sondę w ośrodkach pomocy społecznej na terenie naszej aglomeracji. Ich władze dopiero od nas dowiedziały się o przygotowywanej przez AMW wyprzedaży. Kiedy wyjaśniliśmy szczegóły przedsięwzięcia, okazało się, że również ich podopieczni nie mają co liczyć na produkty od wojska.

- Wyłoniliśmy już w przetargu dostawcę, który obsługuje noclegownię oraz dzienne domy pomocy i ta umowa obowiązuje przez cały rok -usłyszeliśmy od Danuty Mural, zastępcy dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Bytomiu. W sąsiednim Chorzowie OPS finansuje posiłki dla ubogich w formie talonów, a ich realizacją zajmują się prywatne jadłodajnie. Im jednak nie opłaca się po towar jeździć do Wrocławia, gdzie znajduje się najbliższy magazyn Agencji Mienia Wojskowego (do wzięcia jest tam 280 ton żywności).
- Nie mamy własnych kierowców, bo hurtownie same nam dowożą towar - tłumaczy Grażyna Gamba, kierowniczka baru "Przystanek" w Chorzowie Batorym, prowadzącego dożywianie podopiecznych chorzowskiego OPS-u. Podobne argumenty przytacza również Jan Jeleń, zastępca dyrektora MOPS w Siemianowicach Śląskich, gdzie żywność z opieki społecznej otrzymują dwa tysiące mieszkańców.
- Mamy umowę z Caritasem, a jego magazyn znajduje "za miedzą", w Katowicach. Kupno plus transport towaru z Wrocławia jest dla nas zupełnie nieatrakcyjne - mówi Jeleń.

Skoro zatem żadna z organizacji zajmujących się dożywianiem ubogich nie jest w stanie sięgnąć po towar z wojskowych magazynów, to kto skorzysta na prowadzonej przez AMW wyprzedaży? Branża gastronomiczna. - Wychodzi więc na to, że wojsko chce zarabiać na biedzie - komentuje Janusz Szczęśniewski.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto