Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krowy transportowane do ubojni pod Rawą były chore

Anna Popłońska
Rawska prokuratura wnioskowała o trzymiesięczny areszt dla 43-letniego Piotra M., właściciela ubojni w Rosławowicach. Sąd jednak zamienił areszt tymczasowy na poręczenie majątkowe w wysokości 150 tys. zł. Pieniądze zostały wpłacone i mężczyzna w czwartek wyszedł na wolność. Trzy razy w tygodniu musi się stawiać na komendzie policji. Prokuratura prawdopodobnie złoży zażalenie na tę decyzję do Sądu Okręgowego w Łodzi.

Bydło transportowane do ubojni w Rosławowicach w gminie Biała Rawska, zatrzymane do kontroli, było chore. Stwierdzono na przykład zapalnie płuc i krwotoczne zapalenie jelit.

Na samochodzie przewożącym zwierzęta z województwa kujawsko-pomorskiego do rzeźni były w sumie 24 krowy. Dziewięć z nich było już martwych, a pozostałe w stanie agonii. Jeszcze przed utylizacją padłych sztuk na zlecenie prokuratury udało się je zabezpieczyć i przeprowadzić sekcję. Wyniki są szokujące.

– Z badań wynika, że wszystkie zwierzęta były chore, w tym cztery sztuki szczególnie. Stwierdzono na przykład zapalnie płuc i krwotoczne zapalenie jelit – informuje Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. – Wiele wskazuje na to, że mięso znalezione w tirze było przygotowane do dalszej sprzedaży. Nie było dokumentów mięsa ani oznaczeń. Sprawdzamy, czy to mięso mogło być z padłych i chorych zwierząt. Część świadków zeznała, że taki proceder mógł trwać od jakiegoś czasu – dodaje.

W zakładzie w Rosławowicach pracuje ok. 17 osób. 43-letniemu właścicielowi ubojni, Piotrowi M., rawska prokuratura postawiła zarzut oszustwa oraz naruszenia ustawy o ochronie zwierząt. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi na razie nie chce się wypowiadać, czy mięso z martwych krów mogło trafić do obrotu.

– Wprowadzenie do żywności mięsa ze zwierząt, które miały zapalnie płuc, jelit czy zwyrodnienia wątroby, a przy okazji antybiotyków, którymi te zwierzęta były leczone, może być groźne dla życia człowieka, jeśli jest się uczulonym na takie leki i zje się dużą dawkę takiego mięsa. Jeśli takie mięso się przerobi i w kiełbasie będzie znikoma jego ilość, to można mieć problemy przy późniejszym leczeniu chorób bakteryjnych czy wirusowych, bo nasz organizm uodporni się na te właśnie szczepy bakterii – wyjaśnia powiatowy lekarz weterynarii z województwa mazowieckiego.

Wiele zależy również od tego, ile i jakich drobnoustrojów znajdowało się w mięsie.

– Jeśli drobnoustroje przeżyją i trafią do organizmu to istnieje potencjalna szansa zakażenia. Są ich różne rodzaje. Jeśli są to na przykład bakterie wywołujące zapalenie płuc, to mogą je wywołać w organizmie – mówi Elżbieta Trafalska, p.o. kierownika Zakładu Higieny Żywienia i Epidemiologii w Łodzi.

Nadzór nad ubojnią sprawuje powiatowy lekarz weterynarii. Wyznacza również lekarza, który ma obowiązek zbadać zwierzę przed ubojem i mięso po uboju, czyli wykonać tzw. badanie przed i poubojowe. Przeprowadzaniem badań oraz kontrolą w ubojni Piotra M. w Rosławowicach zajmowało się dwóch lekarzy – dr Mirosław Charążka i dr Wiesław Grudniewski.

– W tym roku w ubojni 5 sztuk zwierząt zostało uznane za nienadające się do spożycia i zostały przekazane do utylizacji – informuje Ireneusz Jędrzejczyk, powiatowy lekarz weterynarii w Rawie Mazowieckiej. – Od wszystkich 24 sztuk krów w zatrzymanym transporcie zostały pobrane próbki mózgu w kierunku badania szalonych krów. Badania zostały przeprowadzone z Zakładzie Higieny Weterynaryjnej we Wrocławiu. Wyniki są ujemne.

Piętnaście sztuk bydła, które przetrwało transport, ale znajdowało się w stanie agonalnym, zostało humanitarnie uśpione. Zwierzęta zostały już przekazane do utylizacji w całości. Nie nadawały się do jedzenia.

– Te piętnaście sztuk było niezdatne do spożycia. Ze względu na ochronę życia i zdrowia ludzi, zostały przekazane do utylizacji. Szczegółowej sekcji zwierząt nie robiliśmy. W zakładzie przeprowadziliśmy badanie poubojowe. Były zmiany wskazujące, że mięso jest niezdatne – tłumaczy Tadeusz Kuligowski, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Rawie.

Od kilku lat na uciążliwości ubojni narzekają okoliczni mieszkańcy. Pisali skargi na wylewanie krwi do rzeki, wyrzucanie ścieków i odpadów poubojowych na pola. Skarżą się również na smród i fetor. Jednak jest to niczym walka z wiatrakami. – Żadna kontrola nic nie dawała. Otrzymywaliśmy tylko odpowiedzi, że nic nie wykryto – mówi jeden z mieszkańców wsi.

Z kolei Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Łodzi twierdzi, że nie było specjalnych uwag odnośnie funkcjonowania ubojni. Pojawiła się jedna sprawa, ale dawno temu.

– Kilka lat temu był problem z magazynowaniem ścieków poubojowych w piwnicy w beczkach. Była wtedy ostra zima i zamarzła kanalizacja. Została wydana decyzja o wstrzymaniu działalności ubojni na tydzień lub dwa. W tym czasie wszystko zostało uporządkowano i zakład mógł wznowić pracę – mówi Piotr Maks, łódzki wojewódzki inspektorat ochrony środowiska.

O sprawie czytaj też w Dzienniku Łódzkim z 22 marca

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lowicz.naszemiasto.pl Nasze Miasto