Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kolęda w Małopolsce pod znakiem kryzysu

Marta Paluch
Kapłan podczas kolędy ma pobłogosławić dom, ale i starać się poznać troski wiernych powierzonych jego pieczy
Kapłan podczas kolędy ma pobłogosławić dom, ale i starać się poznać troski wiernych powierzonych jego pieczy Dariusz Gdesz
Nikt nie zbadał statystycznie, czy wpływy z kolędy maleją w trakcie kryzysu. Ale z praktyki księży wynika, że takie zjawisko ma miejsce. Z rozmów z księżmi i wiernymi w Krakowie wynika, że średnia tegoroczna ofiara to 40 zł. Choć jest wielu takich, którzy dać nie mogą nic.

Czytaj także: Wylicytuj koszulkę reprezentacji Anglii na aukcji WOŚP [ZDJĘCIA]

Ks. Jan Klimek z Uniwersytetu Papieskiego opiekuje się wiernymi rektoratu (rodzaj parafii ze specjalistycznym duszpasterstwem) Matki Boskiej Częstochowskiej w krakowskim Kobierzynie. I widzi, jakie jego wierni mają problemy.

- Z roku na rok suma z kolęd spada o ok. 10 procent. Ale jak ma być inaczej, skoro wszystko drożeje, a moi wierni dostają około 1,4 tys. zł emerytury, z czego za mieszkanie płacą 800 zł? W tym roku już przyszła podwyżka za wodę i ścieki - dodaje.

Dlatego stara się czasem delikatnie powiedzieć najbardziej dotkniętym przez los, by zatrzymali pieniądze dla siebie. Przyznaje, że dotyczy to około połowy jego wiernych. Podczas kolędy ksiądz notuje też, która rodzina jest najbardziej potrzebująca. W tym roku jedna z nich dostała od rektoratu ok. 700 zł pomocy. - Na tyle nas stać - mówi ks. Klimek.

Wśród wiernych są jednak i tacy, którzy wolą nie zjeść, a w kopertę wsuną banknot. Izabella Orlińska z parafii św. Anny w Krakowie ma 1100 zł emerytury. Co roku daje księdzu po kolędzie jedną dwudziestą swoich pieniędzy, czyli 50 zł. A i tak uważa, że to za mało.

- Daję najmniej w kamienicy, moi sąsiedzi zostawiają w kopercie po 100 złotych - mówi emerytka. Choć w tym roku musi wykupić droższe lekarstwa na serce i artretyzm, szarpnie się na to, by dać tyle, co sąsiedzi. - Najwyżej czegoś tam nie kupię - mówi oględnie.

Takich osób jest więcej, choć księża przypominają, że to nie koperta podczas wizyty się liczy.

- Kanon 529 prawa kanonicznego mówi wyraźnie, że kapłan podczas kolędy ma się starać poznać wiernych powierzonych jego pieczy, uczestniczyć w ich troskach, niepokojach i smutkach - przytacza ks. Klimek.

Kryzys jest zresztą widoczny, nie tylko po zawartości koperty bądź jej braku, lecz także po treści rozmów.

- Ludzie są bezradni i zaniepokojeni tym, co przyniesie im kryzysowy rok - mówi ks. Marek Donaj z parafii św. Katarzyny w Krakowie. - Pytają mnie, gdzie szukać pomocy finansowej, porady. Mam wrażenie, że mniej się teraz narzeka na Kościół, bo to kryzys jest numerem jeden - żartuje.

Przeciętny mieszkaniec Oświęcimia w podziękowaniu za kolędę daje księdzu średnio 50 zł, a ministrantom po 10 zł. Na wsiach stawka wzrasta, tu niektórzy dają 100 zł. Mieszkańcy chętnie przyjmują księdza.

- Coraz więcej młodych małżeństw buduje na wsi swoje domy. Dziś mamy około 1800 parafian. W każdym domu księdza przyjmują po kolędzie - mówi ks. Stanisław Sadlik, proboszcz parafii św. Bartłomieja w Porębie Wielkiej w powiecie oświęcimskim.

Chętnie dają po kolędzie również na Podhalu. Choć i tam kryzys dotarł do wielu domów.

- Staram się zawsze księdzu dać ok. 100 zł. Uważam, że raz w roku każdy może taką sumę dać, to nie jest wielki wydatek - mówi Zbigniew Balicki, mieszkaniec Zakopanego. - Chociaż z drugiej strony rozumiem ludzi, którzy są mniej zamożni i nie chcą dawać nic do koperty. W końcu cały rok w czasie mszy dajemy mniej lub więcej na tacę - dodaje.

Ks. prałat Stanisław Szyszka, proboszcz zakopiańskiej parafii św. Krzyża, podkreśla, że średnia ofiara od ludzi to 50 lub 100 złotych. - Zdarza się jednak, że wikariusze nie dostają nic. Nie ma się wówczas co gniewać. Wiadomo, jaka jest sytuacja, ludzie biednieją - podkreśla.

Ks. prałat dodaje, że nie jest zwolennikiem brania kopert od parafian. - Ja sam już na kolędy nie chodzę. Gdy jednak jeszcze odwiedzałem wiernych, nie brałem pieniędzy. To byłoby krępujące - podkreśla ksiądz Szyszka.

Miecz kryzysu jest obosieczny. Parafie, które się utrzymują m.in. właśnie z kolęd, same walczą z wyższymi kosztami utrzymania, prądu, gazu. Same rachunki za ogrzewanie w dużym krakowskim kościele to kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie.

Dodajmy, że pieniądze z kolędy wracają do nich tylko w części. Każdy kolędujący ksiądz - a w dużych parafiach to nawet sześć-siedem osób - musi oddać jedną czwartą na wyznaczony przez biskupa cel (w Krakowie to m.in. wspomaganie fundacji SOS i domu samotnej matki w Wadowicach). Ponadto 1200 zł musi oddać na pomoc dla chorych kapłanów, a każdy młody wikary (do piątego roku kapłaństwa) - dodatkowo 480 złotych na Uniwersytet Jana Pawła II w Krakowie.

Najlepszy Piłkarz i Trener Małopolski 2011. Weź udział w plebiscycie i oddaj głos!

Sprawdź magazyn Gazety Krakowskiej! Bulwersujące zdarzenia, niezwykli ludzie, mądre opinie

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto