Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gnieźnieńscy ratownicy: Kto nas pilnuje na plażach? Sprawdziliśmy!

Iza Budzyńska
Gnieźnieńscy ratownicy wodni pilnują porządku na plażach powiatu gnieźnieńskiego.
Gnieźnieńscy ratownicy wodni pilnują porządku na plażach powiatu gnieźnieńskiego. Dawid Stube/Agencja Fotostube
Gnieźnieńscy ratownicy wodni rozpoczęli pracę na strzeżonych kąpieliskach. W powiecie osób, które przeszły kursy różnego stopnia, jest około 150. Aby móc dyżurować na plaży i ratować ludzi, trzeba m. in. wytrzymać czterogodzinny egzamin praktyczny.

Gnieźnieńscy ratownicy za sobą mają kilkugodzinny egzamin poprzedzony kursem. Ratownictwo wodne to, jak mówi Łukasz Staszkiewicz, jeden z dyżurujących na gnieźnieńskich „Łazienkach” ratowników, praca sezonowa. Ale też trudno powiedzieć, że zwyczajna praca.
– Trzeba zdać kursy, posiadać pewne umiejętności, mieć wiedzę na temat ratownictwa – mówią Łukasz Staszkiewicz i Maciej Domagała, gnieźnieńscy ratownicy. Dodają, że ważne jest też, by tworzyć zgrany zespół. Razem pracują już od kilku lat.

O tym, co musi umieć ratownik wodny i jak nim zostać, opowiedział nam Waldemar Siwka, prezes powiatowego oddziału Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Po pierwszym, tzw. organizacyjnym kursie zostaje się młodszym ratownikiem. Taka osoba wie, do czego służy sprzęt ratowniczy i jak w razie niebezpieczeństwa odholować kogoś do brzegu, ale też pomóc przede wszystkim samemu sobie. Żeby zdobyć stopień ratownika wodnego, trzeba mieć umiejętności, wiedzę i kondycję bardziej wszechstronne.

– Jest to kurs dość trudny, 63-godzinny. Zwykle rozpoczyna się w lutym, właśnie 28 czerwca odbył się egzamin kończący taki kurs. Na początek o godzinie 12.00 spotkaliśmy się z 17 osobami na ośrodku w Skorzęcinie. Najpierw był egzamin pisemny, następnie egzamin na wodzie otwartej, polegający na pokazaniu umiejętności posługiwania się sprzętem wodnym i sprzętem do ratowania w wodach otwartych. Następnie był przejazd na basen GOSiR-u w Gnieźnie i od godziny 16.00 do 20.00, cztery godziny, trwał egzamin praktyczny na basenie. Trzeba wykazać się umiejętnościami pływania na dystansie 40 metrów na czas, umiejętnością holowania osób na dystansie 150 metrów, to jest bardzo duży wysiłek. Umiejętnością pływania pod wodą, lokalizowania przedmiotów pod powierzchnią wody, posługiwania się sprzętem ratowniczym na basenie – mówi Waldemar Siwka.

Przyznaje, że egzamin na ratownika, podobnie jak ten na prawo jazdy, przeprowadzany jest przez komisję zewnętrzną. Jednak tutaj średnia – przynajmniej w powiecie gnieźnieńskim – jest o wiele wyższa. W tym roku gnieźnieńskich ratowników przybyło 15, tylko dwójka nie zdała.
W. Siwka dodaje, że ratownik musi też spełnić wymogi ustawy o ratownictwie medycznym i przejść kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy – taki sam, jaki mają za sobą strażacy. Później swoje umiejętności w tym zakresie muszą potwierdzać egzaminami co trzy lata.
– Poza tym co roku są też osoby, które robią kursy ratownictwa lodowego, czy podwodnego – dodaje W. Siwka.

W Gnieźnie i powiecie zarejestrowanych jest 150 ratowników na różnym poziomie. Praca jak przyznaje Waldemar Siwka, bywa czasem niewdzięczna, można się spotkać ze strony tych, których trzeba przywołać do porządku z brakiem odzewu, a nawet wyzwiskami. Zapewnia, że jednak przede wszystkim daje wielką satysfakcję. Sam jest ratownikiem od 31 lat. I jak przyznaje, widział już niejedno.
Najczęściej ratownicy na terenie kąpielisk, kiedy już muszą interweniować, zmagają się z brawurą i przekonaniem, że pływający wiedzą najlepiej, co dla nich dobre.

Co zrobić, kiedy nie ma w pobliżu ratownika, a zauważymy, że ktoś się topi?

– W takiej sytuacji przede wszystkim trzeba zachować rozsądek – zaznacza Waldemar Siwka. – Chwytamy za telefon, wzywamy odpowiednie służby. Numer 112 lub numer ratownictwa wodnego w całej Polsce – 61-100-100 i informujemy. Jeżeli posiadamy jakieś umiejętności, które pozwolą uratować komuś życie, staramy się pomóc. Ale nie startujemy do wody „na hurra”. Niestety w takich przypadkach bardzo często mamy dwie ofiary, a nie jedną. Rozglądamy się, jeżeli są jakieś gałęzie, drabiny, deski, staramy się podać tej osobie tego typu sprzęt. Jeśli bez żadnego zabezpieczenia, żadnego sprzętu pomocniczego dopłyniemy do tej osoby, bardzo często się zdarza, że dwie osoby toną.

Waldemar Siwka podkreśla, że do zdecydowanej większości utonięć dochodzi na niestrzeżonych kąpieliskach. Na naszym terenie jeszcze w tym roku takich doniesień nie było, jednak w Polsce było już kilkukrotnie głośno o utonięciach.
Ofiarami żywiołu, nieostrożności i nadmiernej pewności siebie padają najczęściej młodzi ludzie.
– Prawdziwą plagą jest w tej chwili alkohol i środki odurzające. Niektórzy latem myślą, że mogą. W tym momencie człowiek staje się odważniejszy, mniej rozsądny, mniej rozważny. Niestety, chwila nieuwagi i znika pod wodą. Później już tylko odpowiednie służby mogą wyciągać zwłoki, nad czym ubolewamy. To nie jest nic przyjemnego ani dla ratownika, ani dla płetwonurka, czy też straży pożarnej, która jest wzywana. Szczególnie trauma dla rodziny, gdzie to są zwykle bardzo młodzi ludzie, przeważnie w przedziale 18-25 lat. Toną, bo przeceniają swoje możliwości – mówi Waldemar Siwka.

A wy co sądzicie o gnieźnieńskich ratownikach?

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto