Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śmierć 2,5-letniej Dominiki. Pogotowie nie przyjechało

Agnieszka Kubik
fot. Sławomir Burzyński
2,5-letnia Dominika z gminy Bolimów zmarła w minioną środę, 27 lutego, w szpitalu na Spornej w Łodzi. Wcześniej rodzice dziewczynki prosili o dojazd lekarza z Nocnej Pomocy Lekarskiej ze Skierniewic, ale nie było takiej możliwości. Pogotowie przyjechało do dziecka dopiero po drugim wezwaniu. Za późno.

Stan zdrowia dziewczynki zaczął pogarszać się pod koniec ubiegłego tygodnia. Zaniepokojeni rodzice zawieźli ją do Nocnej Pomocy Lekarskiej w Skierniewicach. Lekarz stwierdził u dziecka infekcję wirusową i przepisał leki.

Dominika, w minioną niedzielę z rana, dostała drgawek i wysokiej temperatury. Dziewczynka dostała leki obniżające temperaturę, a rodzice pojechali do Skierniewic skorzystać z Nocnej Pomocy Lekarskiej. Lekarz zdiagnozował wirusówkę i polecił leczenie objawowe.

Noc z niedzieli na poniedziałek przeszła spokojnie, ale w poniedziałek z rana Dominika znów czuła się źle.

– Była bez apetytu i miała stan podgorączkowy, dostała też biegunki – mówi Mariusz Nowacki, stryjek zmarłej dziewczynki, który był obecny przy całym wydarzeniu. – Nie było jednak jakoś tragicznie, szwagierka podawała jej cały czas płyny uzupełniające elektrolity w organizmie. 


Koło godziny 19 temperatura podskoczyła u dziecka do 41,2 stopni. Rodzina Dominiki wezwała pogotowie, jednak dyspozytor odmówił przysłania karetki i przekierował rozmowę do Nocnej Opieki Lekarskiej. Dyżurujący tam lekarz nie miał możliwości dojazdu i prosił o przyjechanie do Skierniewic. Rodzina nie miała jednak samochodu. Lekarz powiedział, by obniżać temperaturę. O godz. 1 w nocy dziecko zasnęło wydawało się, że jego stan ulega poprawie.

Dwie godziny później matka znalazło Dominikę nieprzytomną. Wezwana karetka miała niesprawny akumulator i nie mogła odjechać z dzieckiem. Babcia dziewczynki twierdzi również, że ratownicy dysponowali niesprawnym sprzętem, a jej kazali szukać nocą transportu u sąsiadów. Dopiero gdy dziecko straciło oddech, została wezwana druga karetka.

Dziewczynka została odwieziona do szpitala na ul. Spornej w Łodzi. Miała bardzo silny obrzęk mózgu, prawdopodobnie też zapalenie wątroby i mięśnia sercowego. Wszystko wskazuje na to, że były to powikłania po grypie typu B.

W środę, 27 lutego, dziewczynka zmarła.


Sprawą zajęła się już łódzka prokuratura okręgowa.


– Prowadzimy postępowanie w tej sprawie – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. – W tej chwili staramy się ustalić, kto popełnił błąd. Przesłuchujemy nagrania rozmów rodziców Dominiki z pogotowiem.



Więcej czytaj w „Dzienniku Łódzkim” w sobotę, 2 marca

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Śmierć 2,5-letniej Dominiki. Pogotowie nie przyjechało - Rawa Mazowiecka Nasze Miasto

Wróć na rawamazowiecka.naszemiasto.pl Nasze Miasto