Niektórzy mieszkańcy ulicy Gałczyńskiego w Skierniewicach już czują się nieswojo, bo od świata będą odgradzać ich ekrany. Dźwiękochłonne co prawda, ale jest obawa, że nie tylko.
W mieście powstaje nowa droga, która połączy rondo Solidarności z ulicą Rawską, przecinając przy tym ulicę Trzcińską. I właśnie pomiędzy rondem, a Trzcińską, po prawej stronie drogi nową modą wyrosną ekrany, pnąc się ku niebu na wysokość 4,5 metra. Ale za to nie dalej niż pół metra od granicy posesji.
- Jesteśmy zaskoczeni, że tak blisko, zaledwie pół metra od naszego płotu. Nikt z nami budowy tych ekranów nie konsultował, a przecież jakieś zebranie powinno być - uważa Danuta Krajewska, mieszkanka ulicy Gałczyńskiego. - Nie jesteśmy zadowoleni, bo te ekrany mogłyby być trochę dalej odsunięte. A tak, jak słońce pleksę na ekranach nagrzeje, to będziemy mieli jak w tunelu - uważa.
Urzędnicy przekonują, że ekrany są dla dobra mieszkańców, bo odetną ich od hałasu nowej drogi (która uzyska status wojewódzkiej i przejmie ruch tranzytowy w kierunku Rawy Mazowieckiej, a tym samym trasy katowickiej). A od świata ich nie zasłonią, bo betonowa podmurówka sięgnie ledwo na wysokość 50 centymetrów, pozostałe cztery metry wypełni przezroczyste tworzywo sztuczne. Nie wszystkich to przekonuje, bo zachodzi obawa zachwiania równowagi w cyrkulacji.
- Cyrkulacji powietrza na naszych działkach nie będzie - twierdzi jeden z mieszkańców. I przekonuje, że zdecydowanie korzystniej byłoby wybudowanie tych ekranów nie pomiędzy posesjami a ścieżką rowerową, jak teraz, tylko pomiędzy ścieżką rowerową a jezdnią nowej ulicy. - Tak, jak na ulicy Rataja - dodaje.
Według Piotra Łyżenia, wiceprezydenta Skierniewic, to niezbyt szczęśliwe rozwiązanie.
- Mamy niezbyt dobre doświadczenia z ekranami, za którymi można się schować. Tak jak właśnie na Rataja od strony ulicy Mszczonowskiej, skąd były ciągłe interwencje mieszkańców, że za ekranami dzieją się różne dziwne rzeczy - wyjaśnia wiceprezydent.
Z kolei Katarzyna Pońska, pytana o ekrany, wzrusza ramionami. - Budują, żeby nie było hałasu i tyle. A że się nie podobają? No to jakie mają być, wyższe, niższe… Teraz na działkach też jest gorąco, bo lato.
Natomiast mieszkanka innego z domów przy ulicy Gałczyńskiego zwraca uwagę na zaledwie kilkudziesięciocentymetrową odległość ekranów od płotów ogradzających posesje. - Kto to będzie kosił, jak tam wejdzie? - dopytuje. Okazuje się, że to będzie problem służb miejskich, czyli w tym wypadku Zakładu Utrzymania Miasta.
Tymczasem Lecha Kubika mniej interesuje cyrkulacja czy koszenie wąskiego paska "ziemi niczyjej", a bardziej życiowy problem. Ekrany blokują mu bramę wjazdową na tyłach posesji, używaną przez mężczyznę w celach zawodowych.
- Od 1986 roku prowadzę warsztat ślusarski zlokalizowany przy granicy z terenem miejskim. Za zgodą poprzedniego właściciela działki, przez którą biegnie obecnie droga, mogłem transportować większe elementy żelaznych konstrukcji, które wykonuję, przez furtkę w ogrodzeniu. Teraz stanie się to niemożliwe, gdyż tuż za ową furtką wyrosły ekrany. Dodatkowo w granicy działki wybudowałem budynek mieszkalno-gospodarczy, dzięki któremu mogłem rozszerzyć swoją działalność. Teraz celowość budowy tego budynku i poniesione przeze mnie koszty okazują się bezzasadne, gdyż z powodu braku możliwości wyjechania z warsztatu z wielką konstrukcją, nie będę mógł przyjmować zleceń.
W odpowiedzi usłyszał od miejskiej władzy, że skoro nie ma pozwolenia na drugą bramę wjazdową, więc i projekt nowej drogi nie mógł uwzględniać tego wjazdu.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?