Wydarzeniami z początku marca tego roku żył cały kraj, bo ludziom w głowach się nie mieściło, że w XXI wieku, w sercu Polski, mogło ot tak umrzeć dziecko – Dominika zachorowała na ostrą infekcję płucną, prawdopodobnie wirusową – nie doczekawszy pomocy. Posypały się głowy, minister zdrowia zapowiedział wielkie zmiany w systemie ratownictwa medycznego, głos w sprawie zabrał Jerzy Owsiak, inicjator Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, załamując ręce nad sensem swojej 20-letniej działalności.
Wszyscy bulwersowali się, że do dziecka z temperaturą powyżej 41 stopni nikt nie chciał przyjechać: ani pogotowie (gdy wreszcie dojechało okazało się, że siadł akumulator i trzeba było wezwać drugą karetkę), ani nocna i świąteczna pomoc lekarska w Skierniewicach (która zamiast trzech zespołów, w tym jednego z pediatrą miało tylko dwa takie zespoły, i to w ową feralną noc bez pediatry).
Teraz okazuje się, że winnych śmierci dziecka nie ma, a skierniewicka prokuratura nikomu nie postawi zarzutów.
Dlaczego?
Sprawa miała być priorytetowa. - Śledczy zgromadzili bardzo obszerny materiał dowodowy: dokumentację medyczną, zeznania kilkudziesięciu świadków oraz opinie biegłych z ośrodków medycznych w Łodzi, Toruniu, Bydgoszczy i Katowic - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Postępowanie miało trzy aspekty. Pierwszy dotyczył "zdarzenia polegającego na odmowie wydania dyspozycji o wyjeździe karetki". - Wystąpiła wprawdzie pewna zwłoka w udzieleniu pomocy, która mogła przyczynić się do pogorszenia stanu zdrowia dziecka i w konsekwencji do jego śmierci, ale nie ma jednoznacznych dowodów, że szybszy przyjazd karetki mógł je uratować - mówi Lidia Zarzycka-Rzepka, prokurator rejonowy w Skierniewicach.
Drugi aspekt również dotyczył odmowy wyjazdu do dziecka, tym razem przez lekarza NPL w Skierniewicach. Uzasadnienie prokuratury jest identyczne: brak jednoznacznego stwierdzenia, że przyjazd lekarza mógł uratować Dominikę.
Oba uzasadnienia wydają się mało logiczne, gdyż śledztwo miało dotyczyć faktu odmowy wyjazdu karetki i lekarza do chorego dziecka - a jak się zdaje w obu przypadkach okazało się ono zasadne, skoro i karetka, i lekarz ostatecznie do Kurabki w gminie Bolimów dojechali. "Gdybanie", że i tak dziecka nie dałoby się uratować winno być wątkiem oddzielnego postępowania.
Trzeci wątek dotyczył prawidłowości leczenia Dominiki w łódzkim szpitalu - zdaniem prokuratury podjęte przez tamtejszych lekarzy działania były prawidłowe i nie ma do nich zastrzeżeń. Co mogli jednak zrobić z dzieckiem, które trafiło do nich w stanie niemal agonalnym? Dziewczynka kilka godzin później zmarła, a bezpośrednią przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Prokuratura przyznaje, że nie prowadziła postępowania w sprawie niewłaściwie realizowanego kontraktu z NFZ przez firmę JMG Medyk, świadczącą nocną i świąteczną pomoc lekarską. Jedyną karą, jaką ponieśli jego właściciele, było zerwanie owego kontraktu.
- Nie każde nieprawidłowe działanie jest przestępstwem, skutkującym postawieniu komuś zarzutów - podsumowuje decyzję o umorzeniu postępowania Lidia Zarzycka-Rzepka.
Rodzice Dominiki są zdruzgotani. - Wynajęliśmy kancelarię, która w naszym imieniu będzie prowadziła całą sprawę - mówi Karolina Nowacka, mama Dominiki.
- Składamy oczywiście zażalenie na postanowienie prokuratury i proszę nie prosić mnie o komentarz, choć sam się ciśnie na usta - mówi B., pełnomocnik rodziny. - Na pewno tej sprawy nie odpuścimy i będziemy walczyć do końca.
Zażalenie na postanowienie trafi zapewne do sądu, który rozstrzygnie, czy decyzja o umorzeniu była słuszna czy może przedwczesna.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?