Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

05.10.07. LECZNICTWO - Lekarze odchodzą, pacjenci są w szoku

Kinga Zydorowicz
Blisko połowa lekarzy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Lesznie złożyła wypowiedzenia z pracy. Podobne kroki zapowiadają ordynatorzy niektórych oddziałów.

Blisko połowa lekarzy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Lesznie złożyła wypowiedzenia z pracy. Podobne kroki zapowiadają ordynatorzy niektórych oddziałów. Jeśli nie dojdzie do negocjacji, kres największej w regionie lecznicy będzie niemal przesądzony. Mieszkańcy i pacjenci już drżą w obawie o zdrowie i życie.

W tym tygodniu nastąpił paraliż pracy w wielu szpitalach w Polsce. Niektóre z nich niemal zupełnie przestały funkcjonować. Obrazki dramatycznej ewakuacji pacjentów obiegły cały kraj. Ci, których problem bezpośrednio nie dotykał, mówili sobie: na szczęście to nie u nas. Niestety podobna perspektywa czeka wkrótce leszczyński szpital. Tydzień temu na biurko dyrektora wpłynęło 50 wypowiedzeń pracy. Kolejnych kilkunastu lekarzy podjęło już taką samą decyzję, ale dokumenty złożą nieco później. Zamysł jest taki, by wszyscy skończyli pracę w tym samym czasie, czyli 31 grudnia tego roku. W sumie ze szpitala planuje odejść ponad połowa wykwalifikowanego personelu.
- To ma być przede wszystkim akt demonstracji naszego niezadowolenia i protestu przeciwko systemowi opieki zdrowotnej w Polsce – tłumaczy Łukasz Kasprzak, przewodniczący oddziału terenowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy przy Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Lesznie. Podkreśla, że tak naprawdę nie chcą odchodzić z lecznicy, ani tym bardziej szkodzić pacjentom. Nie godzą się jednak na dotychczasowe warunki pracy i płacy.

Dość tego ujeżdżania

- Większość specjalistów jest zatrudniona tylko na rocznych kontraktach, które mogą, ale nie muszą zostać przedłużone. Praca na takich zasadach nie daje żadnej stabilności zawodowej. Ponadto nie gwarantuje zabezpieczenia socjalnego – podkreśla Łukasz Kasprzak. Niezadowalające są również pensje. Specjalista z kilkunastoletnim stażem ma przeciętnie 1800 złotych brutto pensji podstawowej. Dlatego zmuszony jest dorabiać na dyżurach, w poradniach i klinikach.
- Dość tego ujeżdżania – zapowiada Michał Podfigurny, urolog z 34-letnim stażem pracy. – Jesteśmy poniżani, wykorzystywani, ignorowani i wyssani przez system – wylicza jednym tchem. Jego zdaniem lekarze to jedyna grupa zawodowa, która na przemianach ustrojowych i politycznych nie zyskała absolutnie nic poza zwiększeniem zakresu obowiązków.
- Oczekiwania są na poziomie amerykańskim, natomiast płace na poziomie afrykańskim – porównuje lekarz. W tej sytuacji, choć jest zatrudniony na etacie, też złożył wypowiedzenie z pracy.

Służą od lat

Lekarze są zdesperowani, ale rezygnować nie chcą. Odejście ze szpitala to dla nich ostateczność. Zżyli się z tym miejscem, uczestniczyli w organizowaniu oddziałów i walczyli o prestiż placówki.
- Dla tego społeczeństwa przez lata poświęcaliśmy swój czas i zdrowie. Mam nadzieję, że dyrektor w końcu zacznie z nami rozmawiać poważnie. Nie chcę znów słyszeć tego samego, co słyszę od ponad 30 lat, że brakuje pieniędzy – komentuje Michał Podfigurny. Tymczasem dyrekcja jest na razie bardzo oszczędna w słowach i póki co - uspokaja.
– Złożenie wypowiedzeń nie ma wpływu na funkcjonowanie szpitala – twierdzi Tomasz Stroiński, szef leszczyńskiej lecznicy. To jednak perspektywa niecałych trzech miesięcy. Od Nowego Roku placówce grozi totalny paraliż. Specjalistów ubędzie na wszystkich oddziałach.
– Szpital nie będzie mógł spełniać swoich funkcji, bo straci całą specjalistyczną kadrę. Nie jest w stanie oprzeć się na stażystach – przekonuje Łukasz Kasprzak.

Kto zarządzi oddziałem?

Potwierdzają to ordynatorzy.
- Na oddziale zostanie tylko trzech rezydentów, opłacanych przez Ministerstwo Zdrowia. Ale oni dopiero się uczą. Natomiast czwórka doświadczonych lekarzy zamierza odejść – przyznaje Andrzej Świderski, ordynator oddziału nefrologicznego. Na innych oddziałach sytuacja ma być jeszcze bardziej dramatyczna. Dlatego jeśli nie dojdzie do kompromisu i medycy rzeczywiście odejdą z pracy, wypowiedzenia złoży część ordynatorów.
– Ja się nie zdecyduję oddziału prowadzić sam – podkreśla ordynator Świderski. Wstępnie rezygnację z pracy zadeklarowała połowa ordynatorów. Na razie nie złożyli wypowiedzeń, by pozostać na posterunku i nie obciążać szpitala kosztami przeprowadzenia nowych konkursów.

Pacjenci mówią: szok!

Roszczenia lekarzy popierają pacjenci. Są jednak przerażeni faktem, że za kilka miesięcy mogą zostać bez opieki medycznej.
- Martwię się, co będzie dalej. Mam wnuki, nie daj Boże, jak im się coś stanie. Gdzie wtedy będziemy szukać pomocy? – z niepokojem dopytuje Gertruda Przybył z Leszna. Nawet jeśli na czas uda się dojechać do innego szpitala, to trzeba liczyć się z tym, że kolejki będą znacznie dłuższe.
– Poza tym boimy się transportu. To i stres, i koszty – dodaje Mieczysław Opielewicz, który do szpitala w Lesznie przyjechał aż z Krotoszyna. Decyzję lekarzy komentuje krótko: - To szok! Przysięgali ratowanie życie, a teraz odchodzą. W ten sposób zmuszają nas do leczenia prywatnego. To im nic nie daje, a pacjenci cierpią. Rozwiązania musi szukać rząd – twierdzi pan Mieczysław.
Lekarze próbują się jednak usprawiedliwiać.
– Decyzję o odejściu z pracy odwlekaliśmy przez trzy miesiące, licząc na rozmowy i negocjacje. Aby nie zachwiać pracy szpitala, zaniechaliśmy strajków – podkreśla przewodniczący OZZL w Lesznie.

Strajk przyniósł straty

Odwrotnie było w Kościanie. Tamtejsi medycy podjęli strajk, który trwał blisko dwa miesiące. Lekarze pracowali w trybie ostrego dyżuru i wykonywali tylko najpilniejsze zabiegi.
– Realizowanych było tylko 40 procent świadczeń. Przez to ucierpiała kondycja finansowa szpitala, bo straciliśmy 450 tysięcy złotych – podsumowuje akcję protestacyjną Piotr Lehmann, dyrektor szpitala w Kościanie. Jednak finał nie jest tak zatrważający jak w Lesznie. Tam z pracy rezygnują tylko dwie osoby: reumatolog i anestezjolog, a na ich miejsce już zgłaszają się chętni.
– Ze strajkiem pośrednio związana jest decyzja jednej z tych osób. Nie mogliśmy spełnić żądań finansowych – wyjaśnia dyrektor.
Pieniądze to tylko jeden z argumentów podnoszonych przez lekarzy. Generalnie protestują przeciwko sposobom zarządzania w służbie zdrowia.
– Zwiększa się liczbę procedur, zmniejszając jednocześnie wycenę świadczeń. To powoduje, że szpitale się zadłużają. Ponadto spada wydajność lekarzy, którzy muszą przyjmować coraz więcej pacjentów na godzinę. I jak mamy im spokojnie poświęcać czas? – wylicza piętrzące się problemy Łukasz Kasprzak. Jego zdaniem o zabezpieczeniu opieki zdrowotnej własnym mieszkańcom powinny w tej sytuacji pomyśleć samorządy.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 05.10.07. LECZNICTWO - Lekarze odchodzą, pacjenci są w szoku - Wielkopolskie Nasze Miasto

Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto